niedziela, 15 września 2024

Co słychać u Mariusza Szczygła - z czego się składam?


Wirtualna Kultura od czasu do czasu zagląda na Facebook Mariusza i sprawdza, gdzie on aktualnie jest. Przy okazji dowiaduje się ciekawych rzeczy z jego postów i komentarzy licznych "followersów": 

Dzień temu Mariusz napisał na Facebooku:

Jak to możliwe, że „Kundle” Katarzyna Groniec, wydane przez Nisza nie zostały nominowane do Nagrody Literackiej NIKE, pozostaje dla mnie zagadką. Wyznaje, że w młodości postanowiła komunikować się śpiewem, a po pięćdziesiątce nabrała odwagi i obrała nowy sposób komunikacji. Nie jestem pewien, czy nawet nie wolę go od tego pierwszego. Jej bohaterka Aszer (wygląda na to, że ze Śląska) składa się z:

„Aszer składa się z ciszy i z tykania zegara, z ziemniaczanych obierków, z wody na kartofle i z umierającej kilka razy w roku Stefci Rudeckiej, która raz po raz zabija miłość do ordynata Michorowskiego. 

Aszer składa się z podzamojskiej babki, która skończyła pięć klas podstawówki i swoją miłość dzieli między Aszer a Trędowatą. Która do gotujących się na obiad kartofli, wstawianych gdzieś między hejnałem a trzecią po południu, roni łzy nad losem biednej guwernantki, a dotarłszy do strony z napisem „koniec", zaczyna historię mezaliansu czytać od początku, choć nie jest tak głupia, żeby myśleć, że za którymś razem ta opowieść potoczy się inaczej. (...)"

Opis bohaterki książki Katarzyny Groniec skłonił Mariusza Szczygła do napisania, z czego on sam się składa:

"Składam się z niepiśmiennej babki Bronisławy, która nie znała się na zegarku, ale jakimś zmysłem wyczuwała 15:15, kiedy wracał z pracy jej mąż i już pół godziny wcześniej stała przy ogrodzeniu z polnych kamieni, skąd patrzyła w stronę, z której przychodził. Nie można było wtedy nic do niej mówić, bo nie reagowała. 

Składam się z piśmiennej w dwóch językach babki Anny, która wyszła za chłopa spod Bochni i straciła szlacheckie nazwisko, ale przecież jest jasne, że była pociotką pierwszej carycy Rosji.

I czy składam się ze strachu przed Babą Jagą, która gdy rodzice przywieźli mnie z porodówki do domu, zaczęła walić, codziennie od rana do rana, szczotką w swój sufit a naszą podłogę? A skończyła dopiero, gdy miałem siedem lat, bo nasz dom zburzono i zamieszkaliśmy daleko od siebie? Czy składam się też ze strachu, który nie pozwalał mi samemu przejść obok jej drzwi? Czy składam się z podświadomego pragnienia, żeby nikt nie bał się przechodzić obok moich?"

Na koniec Mariusz zadaje pytanie:

"A Wy, moje Czytelniczki i Czytelnicy, z czego się składacie?"

Może spróbujecie odpowiedź? W tym może pomóc rozmowa Michała Nogasia z Katarzyną Groniec:

Dodatek. W opisach bohaterki Katarzyny Groniec i Mariusza Szczygła są elementy, które można wykorzystać do opisu Wirtualnej Kultury:

  • Z domu Dziadków w Świeciu, ze strony Taty, Wirtualna Kultura pamięta tykanie zegara stojącego w salonie.

  • W domu rodzinnym w Nowej Rudzie bała się wieczorem okna, z którego na półpiętrze był widok na cmentarz na przeciwległej górze - zawsze paliły się tam znicze.   
  • Dziadkowie, ze strony Mamy, mogli regulować czas na podstawie przejazdu bardzo punktualnych pociągów - mieszkali w Tucholi blisko torów.
  • Wirtualna Kultura trafiła na "Trędowatą" u Dziadków w Świeciu, gdy była uczennicą czwartej klasy. Nie mogła jej przeczytać do końca, bo Wujek książkę schował przed nią. Dokończyła wiele lat później.

Uwaga. Rzeka Włodzica z pierwszego zdjęcia już zalała ulicę Piastów w Nowej Rudzie. Na zdjęciu drugim jest strumyk Woliborka. Zdjęcia przysłała Grażynka.

Krystyna - Wirtualna Kultura

3 komentarze:

  1. Hm,ciekawe rozważania, z czego składam się ją?
    Muszę to przeanalizować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z pewnością składam się z miejsc i ludzi swojego dzieciństwa, w tym losów i osobowości moich rodziców. Z przepysznego pieczywa taty, słynnego na całą okolicę. Z nastrojów tworzonych przez otaczającą mnie przyrodę, np. ,,złotych godzin,,o zachodzie słońca, zapachów zbóż, łąk, kwiatów. Z obrazów Odry - rzeki mojego dzieciństwa., przygód z nią związanych,fascynacji i lęków, gdy zalewała ogromne łęgi.
    Z dźwięcznych brzmień ściennego zegara w domu rodzinnym, smaków kuchni mamy ,ale także świadomości Jej trudnego losu.
    Z zadziwień i wzruszeń za sprawą pierwszych lektur z maleńkiej biblioteki szkolnej i prenumerowanego ,,Świerszczyka,,.
    Z pierwszych I powtarzanych z radością dalekich podróży w rodzinne strony rodziców- ukochania krajobrazu pagórków w okolicy Jarosławia.
    Z zaspokojenia tam właśnie potrzeby więzów rodzinnych i szczególnej wspólnoty. I.N.

    OdpowiedzUsuń