piątek, 15 grudnia 2017

Szkocja we Wrocławiu


Czy nie wydaje się Wam dziwne to, że w roku 2012 Szkoci zamówili we Wrocławiu spektakl (koncert) o tradycji i dawnych rytuałach szkockich, kliknijcie tutaj: Grzegorz Bral - YouTube oraz tutaj: Grzegorz Bral o polskiej premierze "Return to the Voice" - listopad 2014. To niewątpliwe wyróżnienie spotkało zespół Teatru Pieśń Kozła. 

Materiały do tego spektaklu zespół zbierał przez dwa lata, podróżując po Szkocji w poszukiwaniu inspiracji, spotykając się z ludźmi i szukając archiwalnych nagrań dawnej muzyki szkockiej, kliknijcie: Jak powstał spektakl - YouTube. Ostatecznie do spektaklu wybrano 15 utworów. 

Premiera szkocka odbyła się w Edynburgu w St Giles Cathedral, w ramach Festiwalu w Summerhall, kliknijcie tutaj: Summerhall - Return to the Voice, a we Wrocławiu w Katedrze św. Marii Magdaleny przy ulicy Szewskiej. 




W projekcie początkowo brała udział gościnnie m.in. Anna Maria Jopek. Return to the Voice (przywracając głos) od trzech lat cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem i podziwem słuchaczy. Na wtorkowym spektaklu, który był w CETA, na widowni był ktoś z Szkocji (pomysłodawca?), a spektakl poprzedziło bardzo ciekawe "słowo wstępne" reżysera Grzegorza Brala.

Poza dowcipnym apelem o wyłączenie "komórek" i przedstawieniem historii spektaklu, Grzegorz Bral mówił o genetycznej pamięci muzyki, kultury, doświadczeń przodków. Reżyser miał nadzieję, że jakieś utwory będą się nam wydawaly znajome, ponieważ są one w nas zakodowane - przekazane nam przez DNA naszych przodków. To mnie tak zainteresowało, że po powrocie do domu włączyłam komputer i w wyszukiwarce napisałam: "pamięć genetyczna". Może też tak zrobicie? 

Nie zamierzam oceniać spektaklu - zrobili to inni, kliknijcie tutaj: Recenzja z premiery "Return to the voice" - grudzień 2014. To, co mnie szczególnie urzekło, to niesamowita precyzja wykonania i gra rąk.To było mistrzostwo. Utwory kończyły się bardzo precyzyjnie - dwunastu wykonawców kończyło śpiewać w tej samej sekundzie. To robiło niesamowite wrażenie. Białe ręce, kontrastujące z czarnymi kostiumami artystów, kojarzyły mi się z pantomimą, kliknijcie tutaj: Kultury nigdy za wiele

Przez cały spektakl zastanawiałam się, czy gra rąk była wyreżyserowana. Myślę, że tak, bo artyści za pomocą rąk przekazywali nam emocje, bo przecież byli chyba świadomi, że tacy słuchacze jak ja tekstu śpiewanych szkockich utworów nie zrozumieją. Chętnie poznałabym przekład tych utworów. 

Drugą myślą, która nie dawała mi spokoju, była "muzyczna pamięć genetyczna". Czy jakiś utwór wyda mi się znajomy? Nie jestem pewna, czy taki utwór faktycznie był. Może ten wykonany przez pewną blondynkę, która kończąc utwór cofała się do tyłu, śpiewając coraz słabszym, załamującym się głosem. Coś bardzo przeżywałą, tylko nie wiem co. Jeśli znajdziecie ten utwór na YouTube, to koniecznie dajcie mi znać. Ja tylko zapamiętałam, że artystka wielokrotnie powtarzała "ocielumania ocie". O matko, co to mogło być? 

Return to the Voice mogłam obejrzeć, bo "Żółty Parasol" ma partnerskie kontakty z Teatrem Pieśń Kozła. Miałam szczęście. 

Popowiczanka 

Uwaga. Zdjęcia pochodzą z darmowej bazy zdjęć "Cliparts" (kliknijcie na zdjęcia, żeby je powiększyć). Na pierwszym zdjęciu jest zamek w Edynburgu.

5 komentarzy:

  1. Droga Popowiczanko. Serdeczne dzięki za podzielenie się wrażeniami z tak niezwykłego koncertu. Zaintrygowałaś mnie "muzyczną pamięcią genetyczną", a co znaczy "ocielumania ocie" też nie mam pojęcia.
    Pozdrawiam i do miłego....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Antonino, cieszę się, że mamy podobne zainteresowania. Jeśli chodzi o "ocielumania ocie", to nie jest pewna, czy tak ten fragment tekstu faktycznie brzmiał. Może chodzi o "ocierumania ocie'".

      Popowiczanka

      Usuń
    2. Popowiczanko, to chyba na jedno wychodzi...
      Pozdrówka...

      Usuń
    3. Niestety tak, Antonino.

      Popowiczanka

      Usuń
    4. Zakładając, że jest to język gaelic można będzie to znaleźć

      Usuń