poniedziałek, 12 listopada 2018

Zabawki w Capitolu

Teatr Muzyczny Capitol potrafi widzów zaskakiwać. Tak też jest tym razem. 6 października 2018 w Teatrze Muzycznym Capitol była premiera "Blaszanego bębenka", w reżyserii Wojciecha Kościelniaka. Z tej okazji 1 października 2018 w Dolnośląskim Centrum Filmowym przypomniano film Volkera Schlöndorffa. "Blaszany bębenek" z 1979 roku, nagrodzony Złotą Palmą na Festiwalu Filmowym w Cannes za film i reżyserię oraz uhonorowany Oscarem:


Wirtualna Kultura na "Blaszany Bębenek" wybrała się do Capitolu z innymi seniorami z Żółtego Parasola. Jeszcze przed wejściem na widownię się zastanawiała, czy "Blaszany bębenek" przebije "Makbeta" w reżyserii Agaty Dudy-Gracz, na którego premierze była rok temu. 

Oba spektakle są długie i jest tylko jedna przerwa. "Makbet" jest operowy i plastyczny, chór odgrywa w nim bardzo ważną rolę. "Blaszany bębenek" jest lalkarsko-wodewilowy, aktorzy-lalki i tancerze-lalki grają w nim wiodącą rolę. Jest jeszcze jedna różnica między tymi wyjątkowymi realizacjami. W "Makbecie" nie było kurtyny. W "Blaszanym bębenku" cienkie kurtyny pełnią różne role, w tym są ekranem kinowym.

Oba spektakle są bardzo nowatorskie i wymagają ogromnego wysiłku od zespołu i wielu prób - trudno sobie nawet wyobrazić jak wielu. Gdy na "Blaszanym bębenku" podniesiono kurtynę, widzowie zobaczyli na scenie manekiny-lalki, które po chwili ożyły. Reżyser widownię zaskoczył. Gdy zaczął się "Makbet", to okazało się, że aktorzy leżeli już na scenie, gdy widownia wolno się zapełniała. Też ogromne zaskoczenie. Potem w "Makbecie" było dla aktorów jeszcze gorzej, bo scena była na ukos i to pod dużym kątem:


Wirtualnej Kulturze się wydaje, że "odbiór" spektaklu zależy od okoliczności. Na "Makbeta" wybrała się po obejrzeniu filmu "Twój Vincent", a na "Blaszany bębenek" po "Bohemian Rhapsody":


 Być może dlatego patrzyła na "Makbeta" jak na zbiór malarskich obrazów, a na "Blaszanym bębenku" skupiła się na grze rąk tancerzy i na bardzo trudnej technicznie roli aktorki z teatru lalek, grającej rolę Oskara. Ile godzin można klęczeć na scenie? Skąd się wzięła koncepcja Oskara, głównej postaci w "Blaszanym bębenku"?

Magda Piekarska w recenzji, która ukazała się w Gazecie Wyborczej  następnego dnia po premierze "Blaszanego Bębenka" w Capitolu, napisała tak:

"Agata Kucińska jest wielka! Za rolę Oskara w "Blaszanym bębenku" w Teatrze Muzycznym Capitol należą się jej wszystkie teatralne nagrody świata. Kiedy po sobotniej premierze artyści wychodzili do oklasków, to jej pojawienie się na scenie poderwało publiczność z foteli, co jest paradoksem - dla Kucińskiej, aktorki i reżyserki, na co dzień związanej z teatrem lalkowym, rola w „Blaszanym bębenku” jest musicalowym debiutem. Oskara zagrała, sięgając po konwencję tintamareski, łączącą lalkowy korpus z głową i dłońmi aktora. Zaproponowała ją reżyserowi, Wojciechowi Kościelniakowi, kiedy ten szukał rozwiązania, pozwalającego oddać różnicę między mikrym wzrostem Oskara, który do 21. roku życia mierzy 96 cm. (...)"

Co Wirtualna Kultura może dodać po takiej recenzji? Chyba już nic. Zobaczcie, co realizatorzy  i wykonawcy "Blaszanego bębenka" sami mówią o spektaklu:


Krystyna - Wirtualna Kultura

2 komentarze:

  1. Jak zawsze blog doskonaly, Czy powinnam sie przeniesc z Paryza do Wroclawia gdzie uczylam sie w genialnym liceum muzycznym?, a miasto coraz ladniejsze i kultura szeroka. Wirtualna Kultura ma kulture prawdziwa!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń