Od samego słonecznego poranka Wirtualną Kulturę spotykały dzisiaj miłe rzeczy. Najpierw dwóch przechodniów zaniepokoiło się, gdy się poślizgnęła na oblodzonej ścieżce. Potem, gdy jadła w kawiarni orzechowe ciasteczko, jej smartfon zasygnalizował mail od prof. Mirosława Kocura, o którego wykładzie napisała wczoraj na blogu i któremu dała swoją recenzję jego recenzji, napisaną w kwietniu 2023:
kliknijcie: Wykład prof. Mirosława Kocura "Muzyka i teatr antyczny" - czy łatwo śpiewa się w masce? - wpis na blogu.Profesor zgodził się na opublikowanie maila:
Droga Pani Krystyno!
Jestem pod wielkim wrażeniem blogu!!! Rewe!!!! Dzięki wielkie!
Wspaniałe osoby na widowni uskrzydlają!!! Bardzo dziękuję za aktywną obecność. Bardzo mi Panie pomogły wczoraj!!!
Gratuluję poczucia humoru! Recenzja z mojej recenzji dała mi do myślenia.
Umysł ścisły Pani Recenzentki sporo materii rozwikłał i jeszcze więcej splątał. Ufff! Już nawet nie próbuję wracać do tej mojej recenzji… tylko śliwki suszone wciąż połykam. Z podobnym skutkiem niestety.
Pozdrawiam serdecznie!
M. Kocur
Aby prawidłowo zrozumieć treść maila, warto przeczytać najpierw recenzję Mirosława Kocura:
Jej początek zaczyna się tak:
"Bohaterka performansu i reżyserka ogłosiła w programie do performansu/instalacji Strefa szeptów, że powzięła ryzykowną decyzję o zmierzeniu się osobiście z „materią sceniczną”. Podjąłem wyzwanie i zmierzyłem się osobiście z „materią widza". Oto moje świadectwo.
Jesień to piękna pora roku także dlatego, że górale wędzą śliwki. Dwie takie śliwki zjadłem przed wyjściem z domu. (...)"
W dalszej części recenzji MK pisze:
"Artystki wypowiadały słowa rzadko i bardzo spokojnie, muzyka tybetańskich mis delikatnie wibrowała w tle, w pejzażu dźwiękowym dominowały chwile zupełnej ciszy. I wtedy z moich wnętrzności wydobywały się dramatyczne odgłosy. To mój mikrobiom procesował suszone śliwki od górali. Nie mogłem wyjść, bo drogi ewakuacyjne były odcięte przez publiczność i świętą podłogę. (...)"
W związku z tym WK w swojej recenzji recenzji MK napisała m.in. tak (jej recenzja nie jest opublikowana):
Już w pierwszym zdaniu recenzji Mirosława Kocura performansu „Strefa szeptów”, wyreżyserowanego przez Joannę Grabowiecką, miałam wątpliwości co do prawidłowości użycia terminu „materia”. Mirosław pisze o „materii scenicznej” i o „materii widza”, z którymi zmierzył się osobiście w trakcie spektaklu (performansu) w Centrum Sztuk Performatywnych we Wrocławiu. Tymczasem SJP PWN tak definiuje „materię”:
1. «ogół przedmiotów fizycznych poznawalnych za pomocą zmysłów lub istniejących obiektywnie, tj. niezależnie od poznania»
2. «pojęcie z dziedziny ontologii (metafizyki) oznaczające rodzaj bytu jedynie istniejącego lub jednego z istniejących»
3. «materiał, wątek, treść, którym można nadawać różne formy»
4. «rzecz, sprawa, o której się myśli, mówi lub pisze»
5. daw. «tkanina, zwykle jedwabna»
Czy „materia sceniczna” to jest rzecz, o której się myśli? Chyba tak, bo przecież Mirosław musiał o niej myśleć, gdy recenzję pisał. Idąc tym tropem, można stwierdzić, że pojęcie „materia” obejmuje też mój przypadek. Pisząc recenzję recenzji, myślę intensywnie, tworząc w ten sposób „materię recenzenta”, zgodnie z poprzednimi definicjami Mirosława. (...)"
Wirtualna Kultura lubi suszone śliwki w kompocie. Je suszone morele, bo podobno jest w nich potas. O śliwkach wspomniała też w swojej recenzji:
"Epopeja śliwek zaczyna się w recenzji MK jesiennie. Potem one gdzieś giną – chyba w powodu nietypowej trasy tramwaju 7. Gdy znowu się pojawiają razem w mikrobiomem, nie są już tak atrakcyjne, jak początkowo myślałam – nie są materią śliwowicy, znanej z Łącka.
Pomysł Mirosława na recenzję „nie wypalił”. Śliwek było w niej za mało. Co prawda w tytule recenzji Mirosław przyznał, że najadł się śliwek od górali – zatem miał ich dużo, ale nie zostawił śliwek dla czytelników. (...)
W recenzji MK definiuje w pewnym sensie pojęcie „olbrzymia przestrzeń”. Dla MK powierzchnia sali teatralnej „Piekarni” jest olbrzymia, dla mnie nie. Właściwie powinnam się była tego po MK spodziewać, skoro on najadł się tylko dwiema śliwkami.
Rozbieżności między jego i moimi ocenami jest więcej. Może dlatego, że ja siedziałam w „Piekarni” na krześle, a on na ławce. Ja widziałam podłogę, a on cztery boki prostokątnej sceny. Nasze obrazy świata są diametralnie różne. Z tego, oczywiście, nie wynika, że nie mamy ze sobą nic wspólnego.
W jednym z MK się zgadzam. Ja też nigdy nie dojechałam do „Piekarni” siódemką z Krzyków – jeżdżę autobusem nr 128. Nie mogę się doczekać spotkania z MK „twarzą w twarz”."
Ostatnie zdanie z recenzji Wirtualnej Kultury okazało się prorocze. Oboje, MK i WK, mają też coś wspólnego. Ona wczoraj spotykała Mirosława Kocura twarzą w twarz. Twarze pojawiły się już wcześniej. Czy pamiętacie ten wpis, w którym jest link do wykładu MK z 11 marca 2023: „Tożsamość maski. Maska jako źródło tożsamości i narzędzie przemiany”
Wirtualną Kulturę i Mirosława Kocura łączy matematyka. On musiał znać dobrze matematykę, skoro skończył Politechnikę Wrocławską. Dopiero później został absolwentem Wydziału Reżyserii Dramatu krakowskiej PWST. Oboje od czegoś innego zaczynali i kimś innym zostali. Mirosław Kocur budował najpierw mosty. Potem został antropologiem teatru i reżyserem, kulturoznawcą:
Wirtualna Kultura najpierw kształciła studentów informatyki, by wreszcie zostać blogerką.
Dodatek. Jeden ze znajomych rodziców Wirtualnej Kultury powiedział, że nie powinna była iść na matematykę. Jego zdaniem, studia zgodne z głównymi zdolnościami nie gwarantują takiego rozwoju jak te "obok". Czyżby Wirtualna Kultura powinna studiować coś humanistycznego zamiast matematyki? Tego nie da się odwrócić.
Kliknijcie na miniatury zdjęć.
Krystyna - Wirtualna Kultura
Brawo, aż chce się żyć..!!!!!!!! Dziękuję 👏👏👏👏👏👏❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń